Kolejna kwestia, która moim zdaniem została potraktowana po macoszemu to implanty jądra. Na forum jest kilka wątków na ten temat, ale dotyczą one głównie kwestii "technicznych" - gdzie można je wszczepić, jak to sfinansować itp. Warto jednak moim zdaniem mówić po co oraz jakie są wady i zalety. Implant ma rolę w zasadzie tylko psychologiczną, więc to chyba dobre miejsce by o nim rozmawiać.
Przede wszystkim znowu chciałbym odwołać się do badań. Niestety nie polskich, bo nigdy na takie nie trafiłem, ale też z regionów dość bliskich - z Niemiec i Skandynawii. Linki poniżej:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4363351/https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20550599Z obu badań dość jednoznacznie wynika, że od około 25% do nawet 50% pacjentów źle czuje się z brakiem jądra. Im młodsza grupa tym ten problem jest bardziej istotny. Pierwsze z badań było prowadzone w szpitalu Bundeswehry w Hamburgu, gdzie standardem jest oferowanie wszystkim pacjentom wszczepienia protezy. Okazuje się, że w takich warunkach decyduje się na to mniej więcej 1/4 z nich przy czym w grupie do 40 lat jest to 30%. Podejrzewam, że w grupie do 30 lat mogłoby to być nawet więcej, ale nie ma danych to potwierdzających. Ważne jest to, że inicjatywa w tym wypadku wychodzi ze strony lekarzy. Pacjent nie musi się sam dopominać o implant, a podejrzewam, że ma to istotny wpływ na decyzję.
Piszę o tym także dlatego, że z mojej perspektywy w Polsce dominuje narracja, że implant jest czymś niekoniecznie potrzebnym i mało kto się na niego decyduje. Powyższe badania pokazują, że niekoniecznie tak jest, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że polscy faceci aż tak bardzo różnią się od tych żyjących w Niemczech i Skandynawii.
Tak więc chłopaki, dbanie o ciało nie jest niemęskie. Jak się źle czujecie ze swoją fizycznością po nowotworze to dążcie do zmiany. Nie przejmujcie się tym, że ludzie w Waszym otoczeniu mówią, że to nieważne. Wystarczy, że jest to ważne dla Was. I nie dajcie się złapać na hasło, że macie szczęście, że żyjecie. Japońska zasada kaizen mówi, że to co jest to minimum, nie maksimum, a człowiek powinien dążyć co najmniej do zachowania tego co jest jednocześnie dążąc do ciągłej poprawy. Walczcie o to by dobrze czuć się ze sobą, niekoniecznie minimalnym wysiłkiem (czyli akceptacją tego co jest). Jeśli będziecie sami się ze sobą dobrze czuli to inni też to odczują, nawet jeśli wcześniej uważali, że to czego oczekujecie jest niepotrzebne.