To jest masakra, ale wszędzie odbijam się od ściany.
Próbowałem pomocy u psychoonkologa. Rozmowa kompletnie nic nie dała. "No tak to normalne, że się boisz. Tak. Mhm. No patrz, tu ludzie umierają a Ty żyjesz". Idź Pan w uuuuuj za taką pomoc.
Potem pytałem swojego onkologa o radę. Stwierdził, że specjalista zmienia się co kilka miesięcy. Bo taki psycholog potem sam potrzebuje pomocy specjalisty i terapii, bo nie jest w stanie sobie poradzić z tym, co tu widzi. Pocieszające. Onkolog nie mógł mi wystawić skierowania do poradni na NFZ.
I teraz jakieś kuriozum.
Poszedłem do lekarza POZ. Powiedziałem jak wygląda sprawa. Lekarz POZ stwierdził, że psychiatra jest bez skierowania i mam po prostu się zapisać. Po telefonie do przychodni specjalistycznej dostałem informację, że bez skierowania mnie nie przyjmą.
Mija rok. Na terapię prywatną nie jestem w stanie sobie pozwolić. Na NFZ odbijam się od ścian.
Mój stan psychiczny jest coraz gorszy. W sumie choroba nie była taka straszna jak to, co w tej chwili siedzi w mojej głowie.
Trudno jest mi znaleźć pomoc.