Bezradnosc...
Wysłany: 25 Maj 2016, 09:41
ciezko jest zaczac mowic o tego typu problemach
ostatnio sporo mysle, doszedlem do wniosku
ze moje ostatnie 3-4 posty w moim watku nie powinny istniec
po 1 nikt nie wie co na nie odp i brzmie jak czlowiek ktory sie musi wyzalic
(w tym momencie rowniez) a itak nikt tego nie czyta - monolog
po 2 kazdy szukajacy odpowiedzi czlowiek chory czy tez podejrzewajacy
ze cos sie dzieje nie tak szuka pocieszenia , szuka watkow
do ktorych moze porownac swoja sytuacje i oczekuje szczesliwego zakonczenia
przegladajac forum nie ma przypadkow do ktorych moglbym sie porownywac
jest wiele przykladow walki do samego konca z roznymi rezultatami
ale czy ja walczylem ze wszystkich sil ?
uslyszalem ze nie mozna mi juz pomoc ze nie ma szansy na wyleczenie
i koniec walki przestalem walczyc bo nie mam broni
moge zwalczac bol i inne obiawy- co nie jest latwe
a kazda jedna nawet najmniejsza zmiana budzi lek
tutaj przyszedl moment rezygnacji, tak siedze praktycznie calymi dniami w domu
jest to dla mnie najtrudniejszy okres w moim zyciu
bo musze sie pogodzic z tym ze umieram
nie umiem nawet porownac swoich wczesniejszych dolkow do tego w ktorym jestem
mam 26 lat chcialbym walczyc chcialbym zyc normalnie
tak bardzo chcialbym by wycieto mi wszystkie zmiany
chcialbym dostac kolejna chemie
mimo ze wiem ze nie byloby latwo, wolalbym to niz ta bezradnosc jaka mam teraz
byle tylko moc dzialac
ale nikt mi nie daje juz takiej mozliwosci
bezradnosc to jedno z najgorszych uczuc jakiego mozna doswiadczyc
mam swiadomosc ze moj stan juz nie ulegnie poprawie i nic juz tego nie zmieni
no chyba ze cud
boje sie, cholernie sie boje co mnie czeka
brak mi wsparcia i zrozumienia
jest tata, ktory milczy
jest mama i siosta ktore sa nadopiekuncze, a swoja checia pomocy na kazdym
kroku przypominaja o "moim stanie"
wiem ze sie staraja wiem ze nie jest im latwo
a ja chcialbym zaznac jeszcze normalnosci, bez slowa choroba na kazdym kroku,
bez bolu, bez przypominania mi ze nie powinienem czegos czy ze musze uwazac
stan psychiczny ma bardzo duza role w chorobie, chorobie ktora wszystko zmienia
w tej ostatniej drodze na ktorej jestem rowniez
powinienem sie trzymac psychicznie jednak nie potrafie...
Slawek.
ostatnio sporo mysle, doszedlem do wniosku
ze moje ostatnie 3-4 posty w moim watku nie powinny istniec
po 1 nikt nie wie co na nie odp i brzmie jak czlowiek ktory sie musi wyzalic
(w tym momencie rowniez) a itak nikt tego nie czyta - monolog
po 2 kazdy szukajacy odpowiedzi czlowiek chory czy tez podejrzewajacy
ze cos sie dzieje nie tak szuka pocieszenia , szuka watkow
do ktorych moze porownac swoja sytuacje i oczekuje szczesliwego zakonczenia
przegladajac forum nie ma przypadkow do ktorych moglbym sie porownywac
jest wiele przykladow walki do samego konca z roznymi rezultatami
ale czy ja walczylem ze wszystkich sil ?
uslyszalem ze nie mozna mi juz pomoc ze nie ma szansy na wyleczenie
i koniec walki przestalem walczyc bo nie mam broni
moge zwalczac bol i inne obiawy- co nie jest latwe
a kazda jedna nawet najmniejsza zmiana budzi lek
tutaj przyszedl moment rezygnacji, tak siedze praktycznie calymi dniami w domu
jest to dla mnie najtrudniejszy okres w moim zyciu
bo musze sie pogodzic z tym ze umieram
nie umiem nawet porownac swoich wczesniejszych dolkow do tego w ktorym jestem
mam 26 lat chcialbym walczyc chcialbym zyc normalnie
tak bardzo chcialbym by wycieto mi wszystkie zmiany
chcialbym dostac kolejna chemie
mimo ze wiem ze nie byloby latwo, wolalbym to niz ta bezradnosc jaka mam teraz
byle tylko moc dzialac
ale nikt mi nie daje juz takiej mozliwosci
bezradnosc to jedno z najgorszych uczuc jakiego mozna doswiadczyc
mam swiadomosc ze moj stan juz nie ulegnie poprawie i nic juz tego nie zmieni
no chyba ze cud
boje sie, cholernie sie boje co mnie czeka
brak mi wsparcia i zrozumienia
jest tata, ktory milczy
jest mama i siosta ktore sa nadopiekuncze, a swoja checia pomocy na kazdym
kroku przypominaja o "moim stanie"
wiem ze sie staraja wiem ze nie jest im latwo
a ja chcialbym zaznac jeszcze normalnosci, bez slowa choroba na kazdym kroku,
bez bolu, bez przypominania mi ze nie powinienem czegos czy ze musze uwazac
stan psychiczny ma bardzo duza role w chorobie, chorobie ktora wszystko zmienia
w tej ostatniej drodze na ktorej jestem rowniez
powinienem sie trzymac psychicznie jednak nie potrafie...
Slawek.