Witam, Jestem Mateusz i mam 23 lata.
Wczoraj stwierdzono u mnie nowotwór jądra, mimo iż diagnoza jest jeszcze na wczesnym etapie. To ja już nie potrafię sobie z tym poradzić.
Za 1.5 miesiąca miałem brać ślub miało być jak w bajce, ślub w plenerze, ładna pogoda, bardzo dużo gości. I w jednym momencie wszystko legło w gruzach, moja mama,tata jaki i moja narzeczona bardzo sobie z tym nie radzą, chyba nawet bardziej niż ja, mama dzoni co 2 godziny z zapytaniem jak się czuje i kiedy do nich przyjadę, i za każdym razem słyszę jak płacze to mówiąc, tata nie wie co ze sobą zrobić chodzi w kółko z czerwonymi oczami, a moja narzeczona hmm, dziś w nocy słyszałem jak płacze przy czym mnie mocno ściska i całuje.
Mam w planach odwołać ślub ze względu na fakt że nie chce by wszyscy goście na weselu żyli tylko moją chorobą, a także traktowali mnie jak bym był dzieckiem specjalnej troski bo to wcale mi nie pomoże.
W rozmowie z narzeczoną zapytałem jej czy wie że po chorobie nawet gdy będę już zdrowy to że raczej nie bedziemy mogli mięc dzieci, odparła że zdaje sobie z tego sprawę i że najwyżej kupimy sobie 4 kotki.
Hmm. Ja boje się strasznie wyników pierwszych markerów które już będą w piątek, bo prawdopodbnie gdy wyjda zle to moja psychika się podda, od wczoraj nie mogę nic jeść ani pić wiem że to źle, ale po prostu nie mam apetytu, wcześniej byłem aktywnym fizycznie mężczyzna i potrafilem bez problemu dziennie zjadac kg ryzu i miesa i wołałem o więcej. Czasami mam takie myśli że będę walczył ile bede miał sił ale gdy już tych sił zabraknie to niech bóg sprawi żeby aby nie bolało
Proszę o rady i pomoc.
Link do tematu z moim przypadkiem poniżej:
http://rjforum.pl/viewtopic.php?f=8&t=1251