Niestety, rak jądra zabrał mi oba jądra i nie jest ciekawie. Mój przypadek z różnych względów był głośny, kolejne kłopoty zdrowotne sprawiły, że często bywam w szpitalu i korzystam z transportu sanitarnego, więc dużo osób wie o moich problemach. A wiadomo, ludzie lubią plotkować.
Od jakiegoś czasu muszę znosić wyzwiska, drwiny i obelgi pod moim adresem ze strony patologii, związane z moimi problemami zdrowotnymi. Wiadomo, to prymitywy, ale takich jest więcej niż ludzi na poziomie. Jednak obrażają mnie publicznie i w Internecie oprócz epitetów takich jak "kastrat", czy "stulejarz", używając słów powszechnie uważanych za obraźliwe.
Od roku właściwie nie mogę chodzić, więc nie mogę z nimi rywalizować pod względem fizycznym, ale kiedyś nie wytrzymam i dojdzie do tragedii. Przeprowadzka nie wchodzi w grę.
Najbardziej wk....a mnie fakt, że to prymitywy, pijaczki, często też ćpuny. Ale to oni mają zdrowie, siły, omijają ich poważne choroby i nieszczęścia.
Jakkolwiek kobieta po amputacji obu piersi mało kogo dziwi, to mężczyzna bez jąder ma piekło na ziemi.
Jak sobie radzić z taką sytuacją?