Ministerstwo kłamie w wielu sprawach - w tym w sprawie importu docelowego.
Spójrzcie sobie do ustawy "prawo farmaceutyczne" 2001 r art 4 ust 3:
3. Do obrotu, o którym mowa w ust. 1, nie dopuszcza się produktów leczniczych:
1) w odniesieniu do których minister właściwy do spraw zdrowia wydał decyzję o odmowie wydania pozwolenia, odmowie przedłużenia okresu ważności pozwolenia, cofnięcia pozwolenia, oraz
2) zawierających tę samą lub te same substancje czynne, tę samą dawkę i postać co produkty lecznicze, które otrzymały pozwolenie, z zastrzeżeniem ust. 3a.
Oryginał znajdziecie tutaj:
http://www.mz.gov.pl/wwwmz/index?mr=q49 ... &ma=010631Oznacza to, że np. cisplatyny, etopozydu czy bleomycyny nie można sprowadzić w trybie importu docelowego, gdyż są zarejestrowane w Polsce odpowiedniki (w tym leki firmy Ebewe). I taką też odpowiedź otrzymaliśmy z Ministerstwa przy próbie sprowadzenia etopozydu tą drogą.
Możliwe jest jedynie sprowadzanie leków w trybie opisanym w art 4 p 8 (czasowe dopuszczenie do obrotu) i jedynie takie decyzje Ministerstwo wydaje.
Wygląda więc na to, że pan wiceminister Szulc albo:
a) celowo wprowadza media i opinię publiczną w błąd
b) nie zna prawa farmaceutycznego które jest podstawą jego pracy
Co do Centrum Onkologii - faktycznie sytuacja jest tam najlepsza, bo mają podpisane umowy z hurtowniami obarczone groźbą dużych kar umownych w razie nie dostarczenia leków. Hurtownie więc kupują leki za granicą drożej i sprzedają je do COI znacznie taniej, dopłacając do interesu
Oczywiście będzie to trwać tak długo, jak długo będą obowiązywać umowy i przetargi z zeszłego roku.
Zresztą już się zdarzały przypadki odsyłąnia pacjentów z powodu braku ifosfamidu czy etopozydu. Natomiast w tej chwili mają problem z doksorubicyną - jak powiedział kolega, w tej chwili otrzymują ją tam tylko chorzy mający najlepsze rokowanie (np. z chłoniakami).
Natomiast w innych szpitalach, w tym również naszym, jest prawdziwy dramat. Brakuje doksorubicyny, epirubicyny, cisplatyny i etopozydu.
Z tego co udało mi się ustalić leków tych brakuje na całym Świecie, w tym w Kanadzie, USA i Wielkiej Brytanii. W związku z czym ich ceny znacznie wzrosły.
Pomyślcie, co robią producenci odpowiedników tych leków mając do wyboru: sprzedać swoje produkty do Polski, po cenach urzędowych wynegocjowanych z Ministerstwem Zdrowia w grudniu 2011, czy sprzedać je do bogatszych krajów po cenach rynkowych?
Dla podpowiedzi dodam, że np. etopozyd w Unii Europejskiej kosztuje 4 x drożej niż cena urzędowa w Polsce, cisplatyna - 2 x drożej.
Jest jeszcze jeden problem - art 9 ustawy refundacyjnej mówi, że szpital nie ma prawa kupić leków drożej niż wynosi ich cena urzędowa...