Witajcie. Nie sądziłem, że będę tu do Was pisał. Czemu? Z kilku powodów… Trafiłem tu dzisiaj przypadkowo (choć właściwie w przypadki nie wierzę). No ale zacznę od początku.
Jakoś tydzień temu, całkiem przypadkowo poczułem na lewym jądrze niewielką zmianę, taki jakby „pryszcz” na spodzie jądra po środku. Poszperałem trochę w Internecie (jak pewnie każdy) i jedyna sensowna rada to iść do lekarza. Ale jako że była to tak drobna zmiana (sam z trudem ją później mogłem odszukać -a co dopiero lekarz – tak sobie myślałem). Postanowiłem, że to pewnie nie rak, bo jądro nie jest ani większe, ani twardsze, ani cięższe, a to taka drobnostka, że szkoda czasu. Poobserwuję i zobaczymy. Tak kilka dni miałem lekką „schizę” mimo wszystko i sprawdzałem kilka razy dziennie Jak już wspomniałem – zmiana bardzo dobra i czasem (zależy czy stojąc czy leżąc) trzeba się było jej naszukać. No to odpuściłem sobie. Minął jakoś tydzień – czyli bardzo mało czasu. Postanowiłem sprawdzić. I czuję, że zmiana się powiększyła. Nie jest to wielki guz, ale jest łatwiej wyczuwalne niż kilka dni temu. Nie pytam, czy to powód do niepokoju, bo i tak się niepokoję. Od urologia pewnie nie ucieknę i poszukam szybkiego (Gorzów Wielkopolski) terminu. Chcę Was tu jednak zapytać… Bo jądro nie jest powiększone, nie jest twarde itp. Jest tylko ta zmiana. Czy wyklucza to nowotwór i wskazuje, że to jednak coś innego?
Mam 24 lata. Pozdrawiam