Cześć Wszystkim,
Od pewnego czasu biernie przyglądam się forum. 23 czerwca dowiedzieliśmy się, że mój chłopak choruje na raka jądra. Chcę opisać jego przypadek, bo zrozumiałam, że im więcej takich historii na forum, tym więcej osób może w nich znaleźć cenne informacje. Uwaga, będzie długo.
Pierwsze objawy: Powiększenie jądra. Paweł przez ok 1,5 msc to bagatelizował, myślał, że może to jakiś stan zapalny. Nigdy nie chorował, regularnie oddawał krew! Jednak gdy zaczęły się bóle w okolicy lędźwiowej, wyczytał w internecie, że może to być związane z jądrem i zapisał się do urologa.
23.06.2018 - wizyta u pani urolog w Medicover. Po wywiadzie i badaniu palpacyjnym otrzymał skierowanie na USG. Od razu, w pokoju obok, zrobiono mu też badanie krwi aby oznaczyć markery. USG zrobiliśmy tego samego dnia. Badanie potwierdziło podejrzenia - guz w prawym jądrze. Z wynikiem pojechaliśmy na SOR do szpitala na Lindleya, gdzie urolog poinformował, że jak najszybciej trzeba zrobić orchidektomię, ale proponuje, aby przed nią zabezpieczyć nasienie. Dostaliśmy wypis z zaleceniami, mamy czekać na telefon.
24.06.2018 - niedziela, kliniki oferujące bankowanie nasienia nie pracują. Mamy za to wyniki markerów, które powodują, że stres rośnie:
LDH: 724 (norma 480)
Beta-HCG: 1316 (norma 2,6)
AFP: 20,51 (norma 7)
25.06.2018 - z samego rana jedziemy do kliniki NOVUM. Bankowanie nasienia załatwiamy w ok 3 godziny. W międzyczasie telefon ze szpitala - dziś ma się stawić na oddział. Jutro orchidektomia
26.06.2018 - zabieg przeprowadzono ok 13:00, o 18:00 Paweł wrócił z sali pooperacyjnej na oddział. Pomału usiadł, wstał. W nocy został zmuszony do tego, żeby kawałek przejść - bardzo go bolało, więc poszedł do pielęgniarek po przeciwbólowy.
27.06.2018 - wypis. 5 dni po operacji Paweł ma ponownie zbadać markery. Zdjęcie szwów zaplanowano na 6 lipca, na 11-tego tomograf a na 12-tego - konsultację onkologiczną na oddziale. Po powrocie do domu ma podwyższoną temperaturę (37,8). Nie panikujemy. To znaczy on nie panikuje, ja najchętniej wiozłabym go na SOR
Przez okres "czekania" na histpat i tomograf Paweł czuł się nieźle. Nie ustępowały jednak bóle w okolicy lędźwiowej, które nasilały się od czasu do czasu. "Pocieszyły" nas trochę markery, które po usunięciu jądra spadły:
LDH: 599 (norma 480)
Beta-HCG: 39,41 (norma 2,6)
AFP: 11,79 (norma 7)
6.07.2018 - zdjęcie szwów
9.07.2018 - ogromny ból w okolicy lędźwiowej zmusił nas do wizyty na SORze. Dostał zastrzyk przeciwbólowy.
11.07.2018 - Tomografia. I tu zaczynają się przysłowiowe "schody". Po badaniu Paweł wrócił do domu, jednak nie musiał długo czekać na telefon, aby wracać do szpitala. Wyniki wskazują na przerzuty do węzłów i płuc. Ból w lędźwiach okazał się kolką nerkową (wodonercze). Urolog, który wcześniej wykonał orchidektomię, przyjął Pawła jeszcze tego samego dnia na oddział i wykonał zabieg odbarczający nerkę - założenie cewnika JJ. Powiedział, że chce zrobić ten zabieg jak najszybciej, bo "bez sprawnych nerek, nie może pan rozpocząć chemii". Dostaliśmy też wynik hist-pat: rak zarodkowy 60%, guz zatoki endodermalnej 40%. W utkaniu guza obecne komórki syncytiotrofoblastu. Klasyfikacja pT2.
12.07.2018 - Konsultacja onkologiczna na oddziale. Z forum wiedziałam jacy lekarze w Warszawie zajmują się tego typu nowotworami i po konsultacji zamierzałam pilnie odezwać się do jednego z nich. Nie było takiej potrzeby - na konsultację przyszła dr Iwona Skoneczna, która od razu miała zaplanowane całe działanie. Poinformowała nas, że mimo przerzutów Paweł jest wciąż w dobrej grupie prognostycznej i na jutro zaprasza do szpitala św Elżbiety na Goszczyńskiego na dokładne omówienie chemioterapii i wstępne badania. Oznaczenie pT2N2M1S1. Od poniedziałku chemia. Zaplanowano 3 kursy BEP.
13.07.2018 - po wypisie z jednego szpitala jedziemy do drugiego. Doktor Skoneczna rozmawia z Pawłem o chemioterapii, tłumaczy "co i jak" i zleca kolejne badania. Markery znów wzrosły:
LDH: chyba nie badano, nie mogę znaleźć wyniku
Beta-HCG: 216,7 (norma 2)
AFP: 21,9 (norma 8)
16.07.2018 - pierwszy dzień chemii. Z jednej strony się boję, z drugiej cieszę, że w końcu zaczynamy tępić tego raka. Paweł jest w dobrym humorze. Przy wypisie otrzymuje informację, ze może gorączkować jednak nic takiego się nie dzieje. W nocy znowu bolą go "plecy", boimy się, że cewnik się "zatkał". Na szczęście ok 1 w nocy prawdopodobnie się "odetkał" - więcej wysikał i ból minął.
17.07.2018 - na początek dnia kiepska informacja. Markery się powiekszyły i Paweł trafia do pośredniej grupy prognostycznej, co wiąże się z 4 kursami BEP (jedna pięciodniówka więcej, bez dolewek). Pani doktor mówi jednak, ze są to wyniki na granicy między grupami prognostycznymi, ale niestety leczenie trzeba przedłużyć.
Po powrocie do domu Paweł poszedł spać, ale wcześniej powiedział, że nic go w końcu nie boli (w ostatnich czasach ból w lędźwiach non stop) i że dawno się nie czuł tak dobrze.
Wczoraj, po trzecim dniu chemii, również był w dobrym stanie, nastroju. Miał spory apetyt. Jest bardzo zmęczony, ale trzyma się dzielnie i mówi, że czuje sie odbrze
Wiem, że jeszcze dużo przed nim, przed nami, ale walczymy i wierzymy, że będzie dobrze.
Pozdrawiam wszystkich piszących na forum, jak i tych, którzy anonimowo czytają szukając informacji czy pocieszenia. Nie mam do Was pytań, na szczęście na bieżąco na wszystkie pytania odpowiadają nam lekarze. Ale może ktoś z was chciałby coś dodać od siebie, polecić, pogadać, skomentować - proszę odzywajcie się. Czuje, że im więcej rozmawiamy i wiemy o tej chorobie, tym lepiej sobie z nią radzimy.
Ola