Witam wszystkich,
Trafiłam na forum, ponieważ u mojego brata zdiagnozowano raka jądra. W sobotę zaczęło go boleć jądro, dzisiaj rano miał operacje usunięcia jądra - wigilia spędzona cała we łzach, rodzina w rozpaczy - żona i rodzice ledwo funkcjonują. Ja staram się jakoś trzymać, choć też jestem załamana.
Chciałam bardzo prosić was o pomoc.
Czekamy na wyniki markerów i analizę hist-pat. Wiem, że wtedy będzie można powiedzieć coś więcej, ale czy już powinniśmy zapytać dra Starosieka o termin? Brat leży w szpitalu w Rzeszowie. I najważniejsze, czy po tym nowotworze można żyć długo i szczęśliwie? Czy zapadł już wyrok, że życie będzie ograniczone do iluś tam lat?
Z góry dziękuję za jakąkolwiek odpowiedź.