Oto moja historia, która się rozpoczęla dwa tygodnie temu i wszystko wskazuje na to, że jeszcze trochę potrwa
24.01 - pierwsze objawy w lewym jądrze, dziwne kłucie, jakby ktoś wbijał mi igłe.
25.01 (+1d) - USG, podejrzenie nowotworu jądra
26.01 (+2d) - markery w normie (AFP 3.7 N 0-7; betaHCG <0.2 N 0-2.6; LDH 164 N 120-246)
27.01 (+3d) - wizyta u urologa, potwierdzenie diagnozy i skierowanie na zabieg
31.01 (+7d) - zabieg orchidektomii
01.02 (+8d) - opuszczenie oddziału
07.02 (+14d) - markery w normie (AFP 3.14 N 0-7; betaHCG <0.2 N 0-2.6; LDH 142 N 120-246)
08.02 (+15d) - wizyta u onkologa i tutaj kilka zdań komentarza. Trafiłem do Pana doktora Kruczała w Mrukmed w Rzeszowie. Pan doktor bardzo miły człowiek,wzbudził moje zaufanie zdaniem "poczekamy na wyniki TK i hispat i będziemy myśleć co dalej zgodnie z wytycznymi". Kiedy poprosiłem o skierowanie na TK (klatka, brzuch i miednica w kontrastem) to Pan doktor popatrzył na mnie i powiedział, że dla niego to oczywiste, że na tym etapie potrzebuje TK i ciągle go zaskakuje, że tego badania nie robią jeszcze na oddziale. Tutaj moje zaskoczenie, TK na NFZ umówione na czwartek (10.02), czyli dwa dni od uzyskania skierowania!
09.02 (+16d) - kontrola u urologa - zdjęcie szwów. Kontrolne USG, żadnego krwiaka czy zbiornika z płynem, goi się zgodnie z planem, choć wewnętrzne szwy jeszcze nieco ciągnął.
10.02 (+17d) - TK klatki piersiowej, brzucha i miednicy - tego same dnia wyniki/opis - zero jakichkolwiek podejrzanych zmian, ani jednego powiększonego węzła chłonnego.
Ciąg dalszy nastąpi