Witam serdecznie koledzy i koleżanki forumowicze.
Opiszę swój przypadek. W kwietniu skończę 21 lat, jestem studentem.
Na początku lutego (bądź samym końcem stycznia) zauważyłem coś małego na moim prawym jądrze tuż przed snem - pamiętam jak dziś,jak bardzo się przestraszyłem. Ale na początku wyparcie się choroby i przejście do porządku dziennego.
Lecz w środę 19 lutego postanowiłem,że tak być nie może i już na drugi dzień udało mi się dostać do urologa. Odrazu usg i natychmiastowo zlecone markery nowotworowe oraz RTG klatki piersiowej. Markery jak i RTG okazało się ujemne. Na początku lekarz powiedział,żebym zgłosił się za 3 miesiące, lecz chyba coś go pikło i za chwile powiedział - przyjdź do mnie za miesiąc, powtórzymy markery.
Niestety, albo stety przez to że jestem przewrażliwiony jądro często samobadałem i rozbolało mnie w jeden dzień (i był to jedyny dzień kiedy mnie bolało przy dotyku) więc postanowiłem pójść do lekarza wcześniej.
6 marca kiedy przeszedłem aby ponownie wykonać usg lekarz powiedział,że pokazywał zdjęcia kolegom z oddziału i połowa była za, a połowa przeciw usunięciu jądra.
13 marca zbadał mnie szef oddziału i powiedział "ja bym usunął - czasem z dwojga złego lepiej usunąć zdrowe, niż oglądać jak rozwija się nowotwór"
I oto 26 marca czeka mnie operacja usunięcia jądra prawego z dostępu pachwinowego. Badania krwi porobione, w poniedziałek spotkanie z anestezjologiem.
Chciałbym się Was zapytać, czy ujemne markery są charakterystyczne dla danego typu nowotworu jądra? Oraz chciałem zapytać,czy trochę za długo nie zwlekaliśmy z operacją?
Dalszy przebieg leczenia będę opisywał tutaj
Pozdrawiam!