Decyzję podjąłem sam, po przemyśleniu że warto zadbać o swój komfort, mając na względzie to że czeka mnie taka ilość kroplówek i nie wiadomo jak długo potrwa leczenie. Ponadto wiedziałem że w wielu krajach port jest standardem. Ja się nie boję jakoś zabiegów, więc też łatwiej mi było się zdecydować.
Jak powiedziałem doktorowi Sarosiekowi że chce mieć port, to powiedział że dobrze. Moim doktorem prowadzącym był kto inny i nawet się dziwił że chce port i pewnie jak on by podejmował decyzję to pewnie by mi odradzał.
Sam zabieg zarówno założenia jak i wyjęcia w znieczuleniu miejscowym, boli samo znieczulanie, potem czuć że ktoś Ci coś robi i grzebie, ale bez bólu, wszystko dość szybko. Po zabiegu rentgen aby sprawdzić czy dobrze założony.
W Polsce jak zauważyłem mało lekarzy poleca albo doradza wszczepienie portu, a raczej wręcz odradza.
Korzystanie z portu podczas chemioterapii jest bardzo wygodne, i co tu opisywać, jedno wkłucie na początku i przez cały pobyt w szpitalu można komfortowo korzystać z kroplówek. Bo co tu ukrywać, wenflon wcześniej czy później zawsze jakoś się zatka albo przesunie, trzeba go przekuwać, nie wszystkie pielęgniarki lubią lub potrafią to robić i jest zawsze ryzyko że "chemia" nasze żyły trochę poniszczy.
Samo życie z portem nie przysparza ograniczeń, są zalecane jakiś ograniczeń, ale ja praktycznie nie robiłem tego łącznie z dość intensywnym wysiłkiem fizycznym.
Oczywiście upierdliwością jest to, że kiedy nie używa się portu to trzeba go płukać, w Magodencie zalecany okres to co 2 miesiące, ale ja to zawsze jakoś łączyłem z innymi rzeczami, i nie było to takie straszne.
Jak pisałem wcześniej ponieważ minęło już prawie 1,5 roku od chemii i wszystko ok, to postanowiłem się go pozbyć bo jest już znikome prawdopodobieństwo że może mi się przydać.
Jak ktoś się nie boi zabiegów to polecam, szczególnie jeżeli miałby w perspektywie dłuższe leczenie. Jeżeli ktoś się tym stresuje to chyba nie ma sensu, bo jakoś np. 3 kursy BEP na wenflonach można przelecieć.
Żeby nie było różowo to zdarza się że coś dzieje, np igła się w żyle zagnie, źle umiejscowi i itp i wtedy port nie działa poprawnie - spotkałem i takich pacjentów.