Tak jak napisali Koledzy - zabieg poważny, ale jak najbardziej do przejścia. Dość dobrze opisał go w swoim wątku Paweł33
viewtopic.php?f=9&t=624&p=18724#p18724Ze swojej strony dodam tylko tyle, że w szpitalu spędziłem 12 dni. Wynikało to jednak z kilku czynników - przyjęty zostałem w piątek (11 lipca), a jak wiadomo weekend jest okresem "martwym". Operację przeszedłem w poniedziałek (14 lipca). "Pierwsze kroki" stawiałem we wtorek. W środę coraz więcej spacerowałem. Do domu wyszedłbym już w sobotę, ale przytrafił mi się chłonkotok, o którym pisałem wcześniej, więc wypis nastąpił dopiero we wtorek 22 lipca.
Generalnie istotną kwestią w przypadku tej operacji jest decyzja w zakresie znieczulenia pooperacyjnego. Ja zdecydowałem się na tzw. znieczulenie zewnątrzoponowe. Polega o no na tym, że przez operacją anestezjolog wbija igłę do kręgosłupa (tak jak przy znieczuleniu od pasa w dół),po czym wprowadza cieniutką rureczkę (cewnik) przez którą po operacji podawany jest mechanicznie (przez pompę) tzw. roztwór Breivika. Procedura trwa do trzeciej doby - w czwartek usunięto mi rureczkę z kręgosłupa. Działa to rewelacyjnie - dolegliwości bólowe są mocna ograniczone, także można sobie spokojnie spacerować ze stojakiem, do którego przymocowana jest pompa
Alternatywą jest stosowanie środków przeciwbólowych włącznie z morfiną. Problemem znieczulenia zewnątrzoponowego są powikłania, które mogą wystąpić. Przed operacja przeprowadza się rozmowę z anestezjologiem oraz podpisuje stosowne oświadczenie. Jeśli dobrze wszystko zapamiętałem to możliwe komplikacje to wystąpienie zakrzepu, który skutkowałby koniecznością wykonania natychmiastowej operacji neurologicznej (z informacji przekazanych przez anestezjologa wynikało, że jest to prawdopodobne tylko w sytuacji problemów w postaci nad-krzepliwości) oraz paraliż kończyn dolnych. Brzmi to groźnie, ale występuje bardzo rzadko - na oświadczeniu wskazane są procenty takich przypadków.
Tak więc nie ma się co martwić na zapas wszystko jak najbardziej do przeżycia
Pozdrawiam!