przez Ewa i Adam » 11 Gru 2014, 21:00
Dzisiaj mały hardkorek - nasz doktor stwierdził, że operacja "już" we wtorek. Nogi się pode mną ugięły - wszystkie terminy szlag by trafił. W ciągu 2 godzin zweryfikowano to i owo i zabieg jutro...
Niestety, już mnie tam nie lubią (chyba). Mąż zapytał czy zabieg odbędzie się z dostępu pachwinowego - potwierdzono, że tak. Moje pytanie o to czy po zabiegu zostaną oznaczone markery pan doktor (nie nasz) zniósł gorzej. Odpowiedział, że oni wiedzą co robią - dodał, że przecież mąż musi iść do onkologa, itp., itd.... Aha i powiedział, że na nowotwór to mąż jest za stary... Ja Mężulkowi i sobie życzę z całego serca, by ta diagnoza się sprawdziła.
Czy markery oznaczą nadal nie wiem - doktor zaczął mnie straszyć, że mąż może tam leżeć jeszcze tydzień. Efekt osiągnął - schowałam uszy po sobie i nie zadałam więcej pytań. Może jutro będzie możliwość porozmawiania po zabiegu z małomównym lekarzem prowadzącym....