Witajcie,
dlugo się zbierałem do napisania swojego pierwszego postu. Dużo czasu zajęło mi również przeczytanie większości tematów i odpowiedzi.
Na wstępie wielki Szacun dla wszystkich dzielących się wiedzą, podpowiadających, jak i tych, którzy wracają do swoich postów, aby je aktualizować.
Teraz przejdę, już do opisania swojego przypadku, który, ciągle mam nadzieję, nie zakończy się nowotworem jądra. Mam 34 lata. Od wtorku 22.03 lekkie pobolewanie jądra, ale coś więcej niż dyskomfort. Zrzuciłem to na bieliżnę. Powrót z pracy, wieczorem ból większy, wzmagający się przy chodzeniu, dużo lżejszy przy leżeniu, dreszcze temp ok 37,5C. Nurofen i spać. Następnego dnia poprawa, lekki ból przy chodzeniu..ujdzie, znaczy przechodzi. Czwartek, i tu już się zaczyna konkret, ból przy siedzeniu, staniu, chodzeniu, ulga tylko w pozycji leżącej, najlepiej z nogami na "suficie". Jądro powiękoszne, obolałe, twarde. Dodatkowo w ciągu dnia miałem kilka tak mocnych skurczy (nie pytajcie czego, jądra? nie wiem) że ciemno przed oczami i po kilku minutach ból ustępował. Żona mnie zawozi do poradni, urolog po badaniu manualnym (niestety USG nieczynne) wystawia skierowanie do szpitala z podejrzeniem skrętu jądra lub guza. Udajemy się na SOR, tu po pierwszym badaniu ukierunkowanie w stronę ostrego zapalenia jądra. Badanie USG...i wychodzi obszar nieechogeniczny o wymiarach ok 3 cm x 2,5 cm x 3cm, we wnętrzu jądra. Przepływy są. Podejrzenie guza, do tego obecny płyn. Teraz jeszcze chciałbym dodać iż w poprzednią sb (26.03) skończyłem przyjmować Augmentin, który był przypisany mi na podejrzewaną szkarlantynę (płonnicę). Podejrzewaną, ponieważ podejrzewano również mononukleozę. Wspominam o tym, gdyż te choroby mogą również wywołac powikłania pod postacią min. zapalenia jąder. W każdym razie otrzymuję pełną informację od lekarza na SORze i że moja decyzja czy zostaję przyjęty na oddział i będę na tą chwilę leczony w kierunku zapalenia jąder, czy w domu robię to samo. Wybieram opcję dwa, wraz receptami na leki (Levoxa + przeciwgrzybiczy + Diclofenac) i wskzaniem oznaczenia markerów. Kolejna wizyta + USG w klinice wyznaczona na środę (6.04) Tego samego dnia mam wizytę u innego urologa onkologa i podobną opinie. U tej osoby również mam zaplanowaną kontrolę z USG na 5.04. Nieprzespana noc i gonitwa myśli. Z samego rana robię badania 3 znanych markerów + rozmaz krwi, mocz, OB, CRP. Poniżej wyniki:
AFP 1,47 (norma 0 - 5)
LDH 167 (135-225)
Beta HCG <0,1 (<2,6)
Plus dodatkowe (podam tylko poza normą)
CRP 51,68 (norma do 5)
OB 26
Kr białe 14,53 (norma 4,40 - 11,30)
MCV, MCH ciut poniżej normy
Granulocyty segmentowe 80% (norma 34 - 67,9)
Limfocyty 12% (norma 21,8 - 53,1)
W piatek goraczka do 39, nastepnie z kazdym dniem poprawa.
Dziś przyjąłem 4 dawkę anytbiotyku i staram się leżeć, dziś lekki ból jak tylko chodzę. Jądro stało się mniejsze, prawie nie boli już przy dotykaniu i zdecydowanie zmniejszyło się. Zanim to się stało, zawsze miałem jedno jądro większe i ciut twardsze. Nie miałem problemu ze zstąpieniem jądra do moszny po urodzeniu.
Z góry przepraszam, za chaos, ale starałem się, jakoś pozbierać to wszystko do "kupy", fajnie jeśli komuś udało się dotrwać do końca tego posta. Pytanie do Was czy kiedyś spotkaliście się z podobnym przypadkiem...i odwróceniem sytuacji? Od jednego lekarza padła sugestia, że może to być ropień. W każdym razię na tą chwilę staram się nie myśleć, we wtorek i środę idę na umówione wizyty. Jeśli nic się nie zmieni to pewnie dołacze bardzo szybko do grona szanownych jednojajowców...
ps. Przeszukując czeluście Internetu, natrafiłem na informację, że w jądrze może usadowić się nawet...kaszak...takie póki co miałem tylko na głowie
ps2. Jestem z Łodzi
Pozdrawiam Was Serdecznie i dziękuje za każdą odpowiedź.