Witam,
Niestety dnia 10.09.2018 roku mąż (31 lat) usłyszał podczas badania USG od lekarza urologa rozpoznanie nowotwór złośliwy jądra. Opis badania USG: W USG oba jądra w worku mosznowym, w jadrze lewym prawidłowa echogeniczność, uwidoczniono kilkanaście drobnych zwapnień - do obserwacji. W jądrze prawym zmiana guzowata z zawartością zwapnień śr około 1 cm, ze wzmożonym unaczynieniu na obwodzie.
Następnego dnia wykonał badania markerów:
LDH 331 (240-480)
Beta HCG 0,6 (<2,6)
AFP 3,18 (<7)
W dniu 13. 09.2018 roku trafił do Kliniki Urologii szpitala w Bydgoszczy. Tam przed zabiegiem ponownie wykonano badanie markerów (również były w normie):
LDH 176 (125-220), Beta HCG <1,2, AFP 2,48 (1,09-8,04). Wykonano również zdjęcie rentgenowskie klatki piersiowej, w której nie stwierdzono zmian.
W dniu 14.09.2018 roku przeszedł zabieg orchidektomiii prawostronnej. Obecnie czekamy na wynik histopatologiczny.
Ponowne badanie markerów oraz TK zaplanowano na następny tydzień.
Czytałam wiele wątków na forum i zdaję sobie sprawę z tego, że na obecną chwilę musimy uzbroić się w cierpliwość i czekać na wyniki, niestety pewnie jak wiecie z własnego doświadczenia, to czekanie jest najgorsze. Jednak interesuje mnie czy na podstawie niskich markerów istnieje szansa, że rak został wykryty we wczesnym stadium i zatrzymamy się na obserwacji? Czy istniej duże prawdopodobieństwo, że w drugim jądrze (w którym w USG stwierdzono liczne zwapnienia) również może dojść do rozwoju choroby?
Zapoznałam się z mapą polecanych ośrodków do leczenia raka jądra, niestety CO w Bydgoszczy nie jest rekomendowane, czy może coś się w tej kwestii zmieniło?