przez Paweł_C » 15 Lis 2018, 13:15
Cześć wszystkim.
Trochę się u mnie działo ostatnio, czas najwyższy zatem skrobnąć co nieco w swoim temacie.
W poniedziałek byłem w Magodencie na ostatniej dolewce bleomycyny, a co za tym idzie zakończyłem swoje 3 cykle BEP. Dr. Sarosiek dał mi skierowanie na TK i RTG, które mam zrobić w ciągu 2-3 miesięcy. Wtedy też dowiemy się czy mój przerzut na węźle chłonnym poszedł sobie w "peezdoo" i grzecznie zdechł.
Jak na razie czuję się średnio. Zauważyłem taką tendencję, że rano jest ze mną całkiem nieźle, ale im bliżej wieczora tym gorzej. Zbiera mi się wtedy na wymioty, ciężko mi na żołądku. Generalnie mam problem z jedzeniem, nie mogę wycyrklować ile mogę zjeść, żeby potem nie umierać z przejedzenia... A staram się jeść tyle samo co przed chorobą, ale najwidoczniej teraz to za dużo...
Z ogólnych dolegliwości to raczej standard: ból żył (który może się utrzymywać nawet do 3 m-cy po zakończeniu chemii), dziwny posmak w ustach, nawet nie metalu, ale raczej, bo ja wiem, soli? Spuchnięte dziąsło, ale Nystatyna robi z nim cuda!
W lewym jądrze, które jeszcze mi zostało, czuje delikatny ból, poza tym jest nieco powiększone i trochę cięższe, ale dr Sarosiek mówił, że to normalne, bo jedno jajko pracuje teraz za dwa. Mam tylko małe pytanko, wiecie ile ten stan może się utrzymywać? Bo szczerze mówiąc, jak zaczęło mnie boleć, to przeżyłem mini-zawał i miałem czarne myśli, że trzeba będzie jeszcze raz przechodzić cały proces leczenia od początku... Wiecie, orchidektomia, diagnoza, chemia... Na samą myśl o tym jest mi słabo...
Aha, jeszcze jedno pytanie. Poniedziałkowe wyniki markerów bHCG i AFP były w normie, natomiast LDH wyniosło 503 przy normie 135-225. Mam się martwić? Dr Sarosiek powiedział, że wyniki są ok. Ale mimo wszystko chcę się podpytać jeszcze o waszą opinię.
Teraz najwyższy czas odpocząć, a w grudniu czeka mnie powrót do pracy.