Krolewsky, nie chcę Cię znowu wykorzystywać, ale może mógłbyś podesłać link do rzetelnych informacji na temat długofalowych skutków ubocznych chemioterapii?
Grzebiąc kiedyś na PubMed natknałem się na pracę o późniejszych losach osób wyleczonych z raka jądra w aspekcie zachorowalności na kolejne nowotwory, niestety teraz nie wiem jak ją odszukać, bo to było już jakiś czas temu.
Wnioski tam były mniej więcej takie - osoby wylecozne z raka jądra miały ryzyko zachorowania na następny nowotwór w ciągu 30 lat coś koło 23% jeśli dobrze pamiętam podczas gdy grupa kontrolna, zdrowych ludzi 13%. Był tam wyszczególnione nawet konkretne nowotwory, a najczęstsze był - rak jądra w drugim jądrze, białaczki i chłoniaki. Ten stan rzeczy tłumaczono głównie przejściem chemioterapii. Zresztą jeśli sobie przejżycie skutki uboczne cisplatyny etopozydu bleomycyny karboplatyny to znajdziecie tam "wtórne nowotwory".
Tutaj można zapoznać się z ogólnymi badaniami o ludziach po raku
https://www.telegraph.co.uk/science/201 ... -suggests/
Czy oprócz ścisłego trzymania się wytycznych odnośnie TK, badań krwi, samokontroli zdrowego jądra i usg tego jądra, jest się w stanie zrobić jeszcze coś więcej? Zastanawiam się czy są jeszcze jakieś sposoby minimalizowania bycia w grupie 10% osób, które nie zostaną wyleczone a które np. nie są stosowane powszechnie np. ze względu na brak dostępności badań, niedofinansowanie służby zdrowia itp? Zdroworozsądkowo zostaje jeszcze dobry tryb życia, odżywianie i bycie w jak najlepszej formie na wypadek nawrotu żeby inne schorzenia nie uniemożliwiły podania chemii.
Te kilka procent osób ze wznową których nie da się wyleczyć to głownie problem odporności niektórych mutacji raka na cytostatyki a nie zaniedbań. Oczywiście zaniedbania też tam są, bo są przypadki ludzi którzy mieli mieć obserwacje ale ją olali. Moja onkolog 3 razy się pytała czy jestem poważnym człowiekiem, bo jak nie to dostaje chemie adjuwantową bo już jej raz pacjent "uciekł" z obserwacji i go potem przywieźli z ostatnim stadium zaawansowania.